Minął kolejny tydzień używania serum i kremu Loreal skin perfectin. Myślę, że to idealny czas aby opisać ich działanie.
Loreal Skin Perfection krem
Zacznijmy od kremu, którego używałam codziennie przez dwa tygodnie. Rano i wieczorem nakładając go na twarz oraz skórę szyi. Konsystencja kremu ma postać lekkiego musu, który u mnie się szybko wchłania nie pozostawiając nieprzyjemnej tłustej „maski”, którą ma się ochotę zmyć chwilę po nałożeniu. Zapach kremu jest przyjemny – nazwę go słodko kwiatowy. Kolor kremu jest jasno różowy co idealnie współgra z kobiecym opakowaniem (bardzo elegancko prezentuje się na półce w łazience). Krem często był stosowany u mnie jako baza pod podkład – czasem wymiennie z serum. Spisał się idealnie, gdyż nie musiałam czekać długo zanim się wchłonie, mogłam go spokojnie nakładać od razu. Nie wiem jak sprawdziłby się latem gdyż mam okazje testować go zimową porą – jednak na mrozy i chłodne dni sprawdził się bardzo dobrze, mam wrażenie że dzięki niemu uniknęłam wysuszenia skóry. Nie wiem jak to wygląda ze zmniejszeniem widoczności porów, bo nigdy nie miałam z tym większego problemu. W zasadzie nie widzę różnicy.
Loreal Skin Perfection serum
Kolej na serum, które jest wyposażone w pompkę zapewniającą higienę użytkowania. Stosowane również na skórę twarzy i szyi, częściej raz dziennie wieczorem. Zapach ten sam co w przypadku kremu, jednak konsystencja trochę bardziej wodnista. Równie dobrze i szybko wchłaniał się jak krem. Serum samo w sobie dawało przyjemne uczucie nawilżenia skóry jednak mam wrażenie,że lepiej działało w parze z kremem. Dlatego warto od razu zainwestować w zestaw. Po przebudzeniu miałam uczucie,że moja skóra jest odżywiona i wypoczęta – samo serum dawało mniejszy efekt. Porównując moje doświadczenie z kremem i serum a opis i obietnice producenta mogę stwierdzić, iż obietnic dotrzymał – skóra jest rzeczywiście aksamitna i nawilżona, gładka. Nie wiem jak z redukcją zaczerwienienia na twarzy, gdyż nie mam z tym problemu ale koloryt jest wyrównany. Być może to też zasługa kremu i serum a być może mojej skóry :-).
Nie wiem czy po stosowaniu moja skóra zbliżyła się choć odrobinę do skóry Blake Lively ale jestem zadowolona z efektu i skłonna sięgnąć po te produkty jeszcze raz. Niewykluczone, że zadomowią się na mojej półce w łazience na dłużej a nawet być może na stałe. Szczególnie, że cena też nie jest wygórowana – około 30zł.
No cóż – oby więcej tak dobrych produktów na naszych półkach
🙂