Z seria Mineral Collection od Lirene miałam już styczność jakiś czas temu. Wtedy w moje ręce wpadły dwa produkty z tej serii mgiełka i balsam. Teraz postanowiłam sięgnąć po kolejny produkt z minerałami z morza martwego – Ultra-wygładzający krem do rąk. Czy spisał się podobnie do poprzedniego duetu?
Morskie głębiny to naturalne źródło minerałów i składników odżywczych, których potrzebuje skóra, aby zachować zdrowy i piękny wygląd. Zespół Ekspertek Lirene stworzył linię Mineral Collection, aby w pełni czerpać z sił natury. Cenne mikroelementy zawarte w Minerałach z Morza Martwego intensywnie i długotrwale odbudowują i regenerują. Wzmacniają barierę skórną, zapewniając wygładzenie i głębokie nawilżenie. Kojący kompleks Sooth Protect, olej Babassu i wyciąg z pomarańczy łagodzą podrażnienia oraz zmniejszają uczucie suchości, nadając skórze gładkość i miękkość.
Opakowanie kremu jest utrzymane w cudownych morskich tonach, tak jak i reszty serii. Posiada również taki sam wyjątkowy zapach, kojarzący się z wodną świeżością. Konsystencja jest kremowa, typowa. Aplikacja produktu jest niezwykłą przyjemnością, tym bardziej, że nie pozostanie po nim tłusta warstwa. Moje dłonie w okresie jesienno-zimowym potrzebują zdecydowanie więcej nawilżenia, dlatego też kremu używam kilka razy dziennie. Po regularnym jego stosowaniu z radością stwierdzam, że świetnie sobie radzi i odżywia moją suchą skórę i w zasadzie nie potrzebuję już sięgać po dodatkowe nawilżenie. Aktualnie jest to jeden z moich ulubionych kremów do rąk.