Macierzyństwo – wydawało się, że można kochać w nim wszystko. A jednak, jest coś, czego nie lubię, co mnie drażni i doprowadza do szewskiej pasji. To ilość porad i dobrych rad bombardująca mnie od samego początku jej narodzin. Rady, jakże bezcenne i cudowne, najlepsze takie, o które nigdy nie pytałam.
Zacznijmy od początku
Urodziłaś, karmisz piersią. Ok, fajnie, ale masz tu listę, co możesz jeść, a w stronę czego nawet nie powinnaś spojrzeć! A jeśli doleci Cię zapach, którejś z wymienionych potraw z listy to pamiętaj, uciekaj w popłochu, bo dziecko wtedy na pewno będzie miało kolki! Skąd to wiadomo? No, jak to skąd, przecież mówił to kolega, którego żona raz spojrzała na czekoladę i coooo. I dziecko płacze już 4 noc z rzędu i nie może spać! To na pewno przez tą czekoladę. To nic, nic, że pokarm tworzy się z krwi, a nie z treści żołądka. To nic nie ma do rzeczy. Dieta matki karmiącej musi być! Najlepiej jest żywić się wodą i chlebem, no o ile nie uczula Was gluten, bo wtedy to już sama woda pozostaje.
A prawda jest taka, że dieta matki karmiącej NIE ISTNIEJE!
Chociaż prawdą jest, by wstrzymać się od jedzenia arbuza podczas karmienia dziecka, a to dlatego, że gdy my go jemy, to sok z arbuza może kapać dziecku na głowę. Ale pomijając arbuza, jedzmy to, co dotychczas i obserwujmy reakcję dziecka. Pamiętajmy, że przyczyną kolek jest niewykształcony układ trawienny. Mamy w domu maleństwo, dajmy mu czas, by oswoił się ze światem.
Nie noś! Nie noś dziecka, bo się przyzwyczai!
Płacze? Na pewno wymusza. No masz, nosiłaś i się przyzwyczaiło, mały terrorysta. Przepraszam, ale przyzwyczaiło się do czego? Czułości, miłości, ciepła? Jeśli tak to ja poproszę, aby każdego przyzwyczajać w ten sposób. Jaki świat byłyby piękny, gdyby się tak każdy do tego przyzwyczaił. Poza tym dziecko będąc w brzuszku matki, było noszone i kołysane przez 9 miesięcy, więc to dla niego norma. Nie wymuszanie… Przytulam dziecko, ile wlezie, dostaje milion buziaków i jakoś specjalnie nie cierpi z tego powodu. Ja też nie. Przytulam ile można, bo za chwilę powie mi, że już jest za duża na te czułości, dlatego korzystam i Tobie też radzę ;).
Siedzisz w domu z dzieckiem, nic nie robisz i co jesteś zmęczona?
Ale czym? Przecież możesz spać, gdy ono śpi. No fakt, mogę, bo przecież codziennie odwiedzają mnie małe krasnoludki, które wbiegają na paluszkach, gdy tylko przyłożę głowę do poduszki i po cichutku sprzątają, robią obiad. Wyręczają mnie ze wszystkiego, abym tylko mogła sobie pospać. Komu je wypożyczyć na trochę?
Ty to jesteś jakaś dziwna – pytasz dziecko, co chce zjeść i mu to robisz?!
Dziecko powinno jeść to co mu dasz, nie powinno wybrzydzać. A czy preferencje smakowe to jakieś wielkie wybrzydzanie? Jeśli coś nam nie smakuje, nie jemy tego na siłę. Jaki więc to problem, by zapytać malucha, co chciałby zjeść na śniadanie i mu to zrobić? Chyba żaden. W konsekwencji dziecko jest zadowolone, bo mu smakuje, a matczyne serce się raduje, że je ;).
Tak, na początku mej matczynej drogi przyjmowałam do serca te złote rady, czasem, aż tak bardzo, że płakałam po nocach, zastanawiając się, czy na pewno robię dobrze, to co robię, skoro każdy ma tyle uwag? Wszyscy wkoło wiedzieli lepiej, co jest lepsze dla mego dziecka. Paradoks, prawda? Z czasem nauczyłam się puszczać złote rady mimo uszu. Oczywiście nie wszystkie, gdyż zdarza mi się samej o coś zapytać – wtedy jest to pomoc, której oczekuję i chcę – nikt nie wciska mi jej na siłę. Macierzyństwo to trudna sztuka, jednak warto ją doskonalić. Uśmiech dziecka wynagradza wszystko, chociaż paru rzeczy nie lubię. 😉